Santorini, Thira

jak tu cudnie! :) ;)

30 września 2013; 2 406 przebytych kilometrów




thira



Jedziemy do Thira (autobus 1,60 euro). Niestety kolesie sprzedający bilety nie należą do najuprzejmiejszych, a wręcz niektórzy powinni się kulturalnego zachowania poduczyć. Oczywiście, jak wszędzie zdarzają się wyjątki.

Za 20 minut jesteśmy już w Thira. Idziemy na północ. Najpierw główną ulicą, bo tak z mapy wynika.
A potem już zagłębiamy się w miasteczko i zaczyna się robić pięknie. Wąskie uliczki, białe domki. A jeszcze piękniej robi się, gdy docieramy nad klif. Domki wyglądają, jakby przylepiły się do skał. Widoki są przecudne! Takie juz towarzyszą nam do samego wieczora :)

Idziemy na północ w stronę kolejnej miejscowości, choć wygląda to jak jedno, bo domki wcale się nie kończą. Nie mogę się nadziwić i wciąż powtarzam 'jak tu pięknie', bo tak jest. I to nie tylko moje odczucie :) Aż ciężko uwierzyć, że naprawdę tu jesteśmy, że to wszystko nam się nie śni.

Przez całą drogę widać Thirę i Oię. Idziemy tam kilka godzin, bo co chwilę zatrzymujemy się, żeby porobić jakieś fotki i żeby się napatrzyć. Albo żeby odpocząć w cieniu na jakimś schodku, bo jednak jest gorąco. Na dróżce nie ma prawie nikogo i dobrze, akurat sjesta trwa. Jest aż nieprzyzwoicie pięknie!

W końcu dochodzimy do końca ścieżki. Gdzieś wyczytałam, że i do Oia można pójść pieszo, ale żadnej dróżki nie widać, a nie chce nam się szukać, bo już wiemy, że i tak dalej nie pójdziemy (zmęczenie).
Wracamy z powrotem prawie tą samą dróżką. W tą stronę już zdecydowanie szybciej.
W Thira jeszcze zagłębiamy się w uliczki. Widoki nadal fajne, choć tutaj to już jest sklep na sklepie. Oczywiście włazimy do kilku. I przez to ucieka nam autobus ;)
Ale to dobrze, jak się okazało, bo Asia pisze, że właśnie z Jackiem dotarli do Oia (po drodze udało nam się pogubić). No to znów szybka zmiana planów i zamiast w autobus do Kamari, wsiadamy w autobus do Oia. I znów w 20 minut jesteśmy na miejscu.