Santorini, Kamari
jak tu cudnie! :)
30 września 2013; 2 399 przebytych kilometrów
A jeszcze bardziej zachwycamy się, gdy wchodzimy do hotelu. Jajajaj, jak tu ślicznie!!! Mamy z dziewczynami apartament z dwoma tarasami. Jeden wychodzi na niebieski basen, faktycznie w kształcie serduszka :) (hotel nazywa się Sweatheart). Jest pełno zakamarków, na dole ukwiecony dziedziniec z kanapami do posiedzenia. Naprawdę raj na ziemi! Jeśli kiedykolwiek miałabym mieć hotel, to chciałabym, żeby wyglądał właśnie tak.
Do tego niebo pełne gwiazd i cykanie świerszczy. Zmęczenia nie czuję już w ogóle, aż żal iść spać w taką noc!
Rano wygrzebujemy się z hotelu po dziesiątej.
Najpierw szukamy sklepu. Po drodze patrzymy też na wynajem auta i skuterów (ceny skuterów od 10 euro za dzień), ale nie ma full insurance.
Obok sklep. Niby jest napisane, że bułgarskie produkty, ale nic już nie ma.
Idziemy na deptak. Pełno tu sklepów, knajpek i hoteli. Co chwilę zagadują nas naganiacze, co nie jest przyjemne. W jednym ze sklepików jest baklava - mniam!
Plan był taki, żeby pójść na górę do Starej Thiry. Pytam o drogę jakiegoś pana na jakimś podwórku. Pan chyba nie mówi po angielsku, ale prowadzi mnie do jednego z naganiaczy, hehehe. Ten pan to prawdziwy uprzejmy Grek :) Nareszcie takiego spotkaliśmy :)
Naganiacz tłumaczy, że dziś poniedziałek i Stara Thira jest zamknięta. I wszystkie inne 'muzea' też.
Potwierdzam to w pobliskiej agencji turystycznej.
Szybka zmiana planu - pojedziemy do Thira i zrobimy sobie spacer klifem. Do domu już nie wracamy, bo szkoda czasu.