Kreta, Chania
aerodromio i autko
27 września 2013; 2 001 przebytych kilometrów
I w końcu Kreta! Jest cudnie, widać lotnisko na półwyspie przy Chanii, widać wyspę i góry, których czubki kryją się wśród chmur... Momentalnie zapominam o nieprzespanej nocy i zmęczeniu :)
Autko czeka, choć nie ma mojego nazwiska, ale na szczęście Asia wypatrzyła nazwę firmy. Wśród ekipy mała zamotka, że może inne, może będzie taniej (teraz?!). W końcu jadę z kolesiem na pobliski parking, dopełniamy formalności. Firma Athenscars, polecam jak na razie, cena 157 euro na tydzień, może nie najtaniej jak się dało, ale przynajmiej jasne zasady czarno na białym są na stronie (m. in. full insurance). I nawet nie doliczyli 20 euro za oddanie o godzinie 5 rano :) Więc na pięć osób jak dla mnie wyszło całkiem ok.
Na parkingu czeka czerwona Micra. Bardzo sympatyczne autko, gdyby nie całkiem goła wersja no i słaby silnik. Wracam na lotnisko po resztę ekipy. Jakoś udaje nam się załadować wszystkie bagaże, choć ciasno jest w cholerę ;) Przebieram się w miniówę i jest cudnie, mimo wiatru czuć ciepełko, hura!!! :D
Teraz już spokojnie możemy ruszyć w kierunku Chanii. Po drodze pierwsza panorama miasta, oglądana z tarasu jakiejś opuszczonej restauracji. Pięknie! :)
Po drodze tankowanie i małe zakupy w markecie. Mam pyyyyszne słodziutkie winogrona i zajadam się nimi bez umiaru. W końcu mam na to tylko tydzień ;)